Jaka powinna być zawartość i objętość operatu szacunkowego?
Do napisania kolejnego tekstu skłonił mnie jeden ze zleceniodawców, który w trakcie rozmowy wypowiedział znamienne zdanie: „ ale ja nie chcę tej całej książki, ja tylko potrzebuję wycenę”. Nie chodzi tutaj o zawartość merytoryczną, którą określają wytyczne obowiązujące rzeczoznawców majątkowych lecz o objętość operatu szacunkowego.
Operat szacunkowy – liczą się konkrety
Opisywana sytuacja dotyczy operatu szacunkowego z wyceny mieszkania w Chorzowie, który liczył sobie ponad sześćdziesiąt stron tekstu. Jako ewenement w skali kraju uznać należy szesnaście stron maszynopisu dotyczącego opisu lokalnego rynku nieruchomości mieszkaniowych. Pomijam już pseudonaukowe wywody z zakresu ekonomii gospodarczej Polski oraz makroekonomiczne prognozy rozwoju Kraju czy Regionu Śląska, niezrozumiałe dla przeciętnego Polaka.
Nie chcę się bawić w recenzenta, ale wspomniany operat był sporządzony zgodnie z zasadą: klient zapłacił, musi dostać solidną porcję lektury. Kolejnym kwiatkiem był punkt dotyczący wyboru metody wyceny. Tutaj z kolei zastosowano zasadę kopiuj-wklej ze standardów zawodowych rzeczoznawców majątkowych. Kolejne trzy strony tekstu, który nic nie mówi zleceniodawcy.
Objętość w granicach rozsądku
Na koniec podsumowanie: ustalając termin oddania wyceny, kwotę wynagrodzenia i warunki płatności, pytajmy o objętość opracowania. Czas to pieniądz, a na czytanie książki nie wszyscy mają ochotę i czas. Poza tym nie każdemu wystarcza cierpliwości.